„Zagadka Diamentowej Doliny” to już piąty odcinek z serii „Kroniki Archeo” i nie przez przypadek użyłam tu słowa „odcinek”. Każda z pozycji ma bowiem iście filmową fabułę, a ten szczególnie. Gwałtowne zwroty akcji, tajemnice sprzed wieków i te, które krystalizują się na naszych oczach, wyrafinowane próby zabójstwa, wyścig z czasem i rywalizacja o wielką fortunę – wszystko to sprawia, że przez cały czas lektury znajdujemy się w centrum wartkich wydarzeń. Na dodatek dzieje się to w nietypowej dla nas scenerii – wśród australijskiej pustyni, buszu, lasów mangrowych i raf koralowych, które sugestywnymi opisami budują niecodzienny krajobraz, na tle którego dzieje się akcja. Dodatkowo znajdujemy na znanych nam już aplach dużo nowych informacji, nie tyle historycznych, co kulturowych i przyrodniczych. Oprócz historii związanych z odkryciem przez Europejczyków Antypodów, poznajemy australijskie zwierzęta i rośliny, dowiadujemy się o ich zabójczych możliwościach i codziennych zwyczajach. Dużo mniej dowiadujemy się zatem o Aborygenach i ich fascynującej kulturze, co postrzegam za mały minus, przyzwyczaiłam się bowiem, że autorka zwykle chętnie raczyła nas tego typu informacjami. Nadrabia to jednak wizualizacją współczesnych zwyczajów codziennych Australijczyków, z ich stylem życia i języka włącznie. Angielskie wstawki z wszędobylskim „mate” przenoszą nas trochę w klimaty „Krokodyla Dundee”, a jeden z nowowprowadzonych bohaterów jest niemal wcieleniem głównego bohatera.
Reasumując: książka jak zwykle ciekawa i jak zwykle nafaszerowana wiedzą, chociaż tym razem chyba trochę mniej niż zawsze, co jeszcze bardziej podkreśla australijski luz i dość swobodny styl życia. Akcja jednak, pełna ekstremalnych zakrętów, jest znacznie bardziej dynamiczna w porównaniu z poprzednimi częściami, co jak możecie przypuszczać na podstawie wcześniejszych doświadczeń, oznacza naprawdę niezwykłe tempo. Dużo się dzieje. Jak widać, w Australii wszystko się może zdarzyć…