To już trzecia powieść z serii „Supercepcji”, w której grupa nastolatków, obdarzonych szczególną wrażliwością zmysłów, rusza z pomocą – tym razem porwanym psom i ich właścicielom. Janek z superwzrokiem, Julka z superdotykiem, Zosia z superwęchem, Klara z supersłuchem i Tymek z supersmakiem, korzystając ze swoich nadzwyczajnych zdolności, inteligencji i odwadze demaskują pseudohodowlę psów rasowych, w której uprzedmiotowione zwierzęta zapewniają dochód bardzo niesympatycznej pani Iwonie.
A wszystko zaczęło się do buldożki angielskiej – Fiony, której porwanie zmobilizowało Klarę do działania. Reszta „nadzwyczajnych” zwyczajnych dzieci, jak przystało na prawdziwych przyjaciół, rusza jej z pomocą. I tak akcja nabiera tempa…
Dynamika wzrasta, kiedy na scenę wkraczają Maks i Vincent, nierozerwalnie związani ze sprawą naukowca z czerwoną blizną na ręku. Jak wiemy z poprzednich tomów, człowiek ów jest asystentem szalonej naukowiec, za sprawą której szczególne zdolności naszych bohaterów zostały powołane do życia. W nowej rzeczywistości, jedenaście lat po feralnie zakończonym eksperymencie, oboje odkrywają, że ich eksperyment nie był jednak taki nieudany. Jego rezultaty są w stanie zainteresować wysoko postawione osoby z branży militarnej i niekoniecznie działające zgodnie z prawem. Dwaj osiłkowie w czarnej furgonetce wróżą więc kłopoty i to na tyle dotkliwie, że na ich kanwie zostanie zbudowany następny tom serii, o czym świadczy zakończenie najnowszego. Na pewno warto będzie po niego sięgnąć.
Na razie jednak zapraszam do „ciemnego” „Sekretu ulicy Ciemnej” – „ciemnego” na tyle, żeby dostarczyć młodym czytelnikom dreszczyku emocji, ale nie tyle „mrocznego”, żeby zapewnić bezsenną noc. Przygoda, przyjaźń, problemy – przepis na poczytną powieść. Dla młodzieży, oczywiście!
Czy coś, co powoduje, że jesteś inny niż wszyscy może stać się twoim atutem? Czy słabość można zamienić w moc? „Inność” to wcale nie defekt, to dar. O tym właśnie jest „Supercepcja” – nowa seria dla dzieci. Kilkoro jedenastolatków z nadwrażliwością sensoryczną odkrywa, że ich dysfunkcja może stać się „supermocą”, dzięki której potrafią sobie poradzić nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Potrafią pod warunkiem, że działają razem…
Właśnie ta „inność” i umiejętność pracy w grupie, wzajemnego korzystania ze swoich szczególnych możliwości oraz zwyczajna lojalność i przyjaźń są tym, co powoduje, żę „Supercepcja” jest wartościową serią dla starszych dzieci i młodszych nastolatków. Uczy, że tylko od nas zależy, jak wykorzystamy nasze zdolności i umiejętności, i uczy, że wykorzystanie w grupie potencjału wszystkich ich członków zwiększa szansę na sukces. Efektywność grupy to suma wszystkich atutów jej członków. Uczy przy tym bardzo dyskretnie, poprzez rozwój fabuły, konsekwencje i następstwo zdarzeń. A fabuła jest naprawdę ciekawa – doskonała na wakacje!
Pierwszy tom, „Początek”, to swego rodzaju wprowadzenie, przedstawienie trzech bohaterów – Julki z nadreaktywnością zmysłu dotyku, Klary – słuchu i Tymka – smaku. Każe z nich żyło nieco na marginesie w swoich grupach społecznych. Ich dziwne zachowania spowodowane zaburzeniami odczuwania powodowały, że byli postrzegani przez rówieśników jako „inni”, „dziwni” i niepasujący to standardowej szkolnej rzeczywistości. Bombardowani bodźcami ze świata zewnętrznego, które powodowały nieadekwatne reakcje organizmu, z dyskomfortem i bólem włącznie, unikali ich budząc zdziwienie, a czasami nawet śmiech. Julka zawsze chodziła w rękawiczkach, Klara w nausznikach, a Tymon po najmniejszym kontakcie z żywnością mył zęby. Okazuje się jednak, że kiedy zaczęli współpracować, byli zdolni rozwikłać, jak wyspecjalizowani agenci specjalni, każdą detektywistyczną zagadkę. Często z tego powodu pakowali się w kłopoty, częściej jednak cieszyli się wzajemną obecnością, rodzącą się między nimi przyjaźnią i zaspokajali nastoletnią potrzebę adrenaliny fascynującymi przygodami.
Drugi tom serii, „Podwójny spisek” kontynuuje tę koncepcję, z tym że grono głównych bohaterów powiększa się o kolejnych dwóch – Janka z superwzrokiem i Zosię z superwęchem. To, co ich wszystkich łączy, to wspólna znajomość ich matek, które były kursantkami tej samej grupy w szkole rodzenia w szpitalu przy ulicy Kwiatowej. Niby zupełnie zwyczajnie, a jednak wydarzyło się coś, co spowodowało, że urodzone później przez nie dzieci okazały się takie wyjątkowe. Otóż podczas jednych z zajęć nastąpił wybuch w sąsiednim pomieszczeniu, w którym Wojskowy Instytut Fizjologii Zwierząt prowadził tajemnicze badania. Być może uwolniona podczas eksplozji substancja spowodowała rozwój nadreaktywności zmysłów u mających narodzić się dzieci. Jak dotąd poznaliśmy pięcioro z nich, ciężarnych kobiet poddanych ekspozycji było jednak sześć. Możemy się więc spodziewać, że wkrótce do naszych wyjątkowych bohaterów dołączy jeszcze jeden. Czekamy z niecierpliwością.