„Skarb Atlantów. Kroniki Archeo”, Agnieszka Stelmaszyk

Scenerią wydarzeń drugiej z kolei powieści z serii „Kroniki Archeo” jest Kreta. To w otoczeniu wąwozów, klifów i jaskiń tej greckiej wyspy rozgrywa się akcja, by tylko na chwilę przenieść się na pobliską Santorini, która – jak głosi legenda i niektóre hipotezy archeologiczne ma „coś” wspólnego z zaginioną Atlantydą i to coś, to nie tylko pozostałości imponującej kultury minojskiej, ale również zapadła kaldera w centrum wyspy po tragicznym w skutkach wybuchu wulkanu. Jest jeszcze coś, o czym próbuje nas przekonać historia opowiedziana w tej książce – skarb Atlantów, czyli ogromny złoty posąg Posejdona. I trzeba przyznać, że jest to historia nie tylko bardzo przekonująca, ale również atrakcyjnie podana.

„Skarb Atlantów. Kroniki Archeo”, Agnieszka Stelmaszyk; ilustracje: Jacek Pasternak; wydawnictwo: Zielona Sowa;

Jak zwykle wszystko dzieje się za sprawą niezwykłej ciekawości, przenikliwej inteligencji, sporej wiedzy historycznej i szczęścia grupki nastolatków – Ani i Bartka Ostrowskich oraz Mary Jane, Martina i Jima Gardnerów – dzieci znanych w świecie archeologów naukowców. Jak możemy się jednak przekonać w pierwszej części serii, a tezę tę potwierdzić w drugiej, jeśli chodzi o skuteczność w odnajdowaniu starożytnych artefaktów, ich dzieci zdecydowanie lepiej się spisują. Wspomniana grupa dzieciaków, które z dużą łatwością pakują się w kłopoty i z dużym powodzeniem z nich wychodzą, przybyła na Kretę z rodzicami na wakacje. Towarzyszy im również panna Ofelia Łyczko, która choć sprawiała wrażenie w „Klejnocie Nefertiti” klasycznej opiekunki, dała się jednak poznać ze strony zawadiackiej podróżniczki, w której płynie krew poszukiwaczy przygód. Nic więc dziwnego, że i tym razem panna Ofelia podążając za swoimi podopiecznymi wikła się w awanturniczą historię z poszukiwaczami skarbów z pogranicza prawa. I tak, jak poprzednio, panna Łyczko w kulminacyjnym momencie przychodzi z pomocą, stając się jedną z matek i ojców sukcesu. Jest jeszcze Klejto – nastoletnia Greczynka, dzięki której cała przygoda się w ogóle zaczyna, a potem nabiera tempa. Jej imię, jak się okazuje, nie było przypadkowe, ale dlaczego – odkryjcie sami. Przed Wami naprawdę pełna przygód atrakcyjna książka, idealna na plażę – nie tylko na Krecie, i nie tylko nad morzem. Może być ta miejska, może być w ogródku i może być nad krytym basenem w razie nie pogody. Doskonała lektura na wakacje – i tylko przy okazji dowiecie się, albo przypomnicie wielu ważnych faktów z historii starożytnej Grecji, kultury minojskiej i mitologii. Ale spokojnie! Nawet tego nie zauważycie. I to jest właśnie największy atut tej książki.

„Kronika Archeo. Dom Fauna”, Agnieszka Stelmaszyk

Dom Fauna to willa rzymskiego patrycjusza, która zachowała się w Pompejach zakonserwowana warstwą pyłu wulkanicznego po wybuchu Wezuwiusza. Swoją nazwę zawdzięcza posągowi tańczącego Fauna, który zdobi jeden z dwóch atriów. „Dom Fauna” to również najnowsza powieść Agnieszki Stelmaszyk z serii „Kroniki Archeo”. Jedno i drugie w pewien sposób łączy się ze sobą. W jaki? Przeczytajcie…

„Kroniki Archeo. Dom Fauna”, Agnieszka Stelmaszyk; ilustracje: Paweł Zaręba; wydawnictwo: Zielona Sowa;

Tak naprawdę nie o ten związek tu chodzi, ale o prawdziwą przyjemność z pochłaniania treści powieści, zwłaszcza dla miłośników serii. Po afrykańskim epizodzie z botaniką i zoologią w tle, autorka wraca znowu do archeologii wzbogacając ją osnową rodem z kryminałów i dobrej sensacji. Jest mafia, jest porwanie, przemyt i wiele innych zdarzeń z pogranicza prawa, a nawet bezprawia. Jest oczywiście grupa „już” nastolatków – głównych bohaterów, którzy od czasu „Tajemnicy klejnotu Nefertiti” zdążyli się już „zestarzeć”, ale nadal uwielbiają rozwiązywać wszelkiego rodzaju tajemnice i poszukiwać skarbów – i to nie dla siebie, ale dla dobra historii i kultury. Mają też ku temu okazję, o czym zwykli czytelnicy mogą tylko pomarzyć. Ich przygody jednak rozpalają wyobraźnie i pozwalają cieszyć się ich namiastką podczas lektury. Może to i dobrze, bo przygody Bartka, Ani, Mary Jane, Jima i Martina nie zawsze są bezpieczne, a raczej… nigdy takie nie są. I to właśnie one nadają „Kronice Archeo” niepowtarzalny smak „dreszczowca” dla młodzieży, gdzie napięcie, niepewność i tajemniczość buduje napięcie na miarę możliwości młodych umysłów, jednocześnie podając na talerzu uczciwość, praworządność i szlachetność.

„Kronika Archeo” to ugruntowana już pozycja dla młodzieży na rodzimym rynku wydawniczym. Stała się ikoną powieści przygodowej z solidną porcją historycznej wiedzy. Doczekała się już wielu kontynuatorów – czasami w lekko zmienionej formie, wynikającej zarówno ze zmian w konstrukcji i sposobie „podaży” wiedzy. Sama też sięga pomysłem znanej minionym pokoleniom serii „Pana Samochodzika”, gdzie grupa młodzieży w towarzystwie historyka wyrusza na rozwiązywanie zagadek i poszukiwanie artefaktów z minionych czasów. Wszystkie stawiają sobie jeden cel – bawić i uczyć. „Kroniki Archeo” robią to naprawdę dobrze.

„Imaginarium. Gildia wynalazców”, Agnieszka Stelmaszyk

Gdzieś, w innym wymiarze, istnieje inny świat – świat konstruktorów i wynalazców. Dotrzeć do niego można tunelami z okolic francuskiego Amboise. Nieprzypadkowo właśnie stamtąd. Dlaczego?

„Imaginarium. Gildia wynalazców”, Agnieszka Stelmaszyk; ilustracje: Anna Oparkowska; wydawnictwo: Zielona Sowa;

W Amboise mieszkał od 1516 roku, przez trzy lata, aż do śmierci, Leonardo da Vinci, który przybył tu na zaproszenie Franciszka I i osiedlił się w darowanej mu przez króla rezydencji. Pracował tu nad uregulowaniem Loary i pozostawał do dyspozycji swego chlebodawcy. Został pochowany w zamkowym kościele kolegialnym. W miejscu jego zamieszkania obecnie prowadzone jest muzeum. Tu również znajduje się wejście do jednego z tajemniczych tuneli wiodących do Imaginarium 😉

Imaginarium to świat wyobraźni i kreatywności, które napędzają rozwój technologiczny ludzkości. Tam, w Akademii Inżynierii i Projektowania, młodzi adepci sztuki konstruktorskiej rozwijają swoje umiejętności i nabywają kompetencji, aby w przyszłości wynalazkami ulepszać świat. Na skutek dziwnych splotów okoliczności, które – jak się okaże później – wcale nie są przypadkowe, w mury tej uczelni trafiają Marianna i Miłosz – dwójka młodych nastolatków z Polski. Z tej dwójki, przynajmniej jedno – Marianna jest urodzonym „kreatywnym inżynierem”. W tym niecodziennym miejscu czuje się zatem jak ryba w wodzie i… (nie będę pisała, co działo się dalej 😉)

Nie będę i już. Bo nie chcę popsuć dobrej zabawy – Wam i Waszym dzieciom. A zabawa naprawdę będzie przednia. Najlepszą rekomendacją jest nazwisko autorki, tej samej, która napisała zachwalaną już na tym blogu serię „Kroniki Archeo”. Wiecie już pewnie, że świetnie prowadzi fabułę, „podkręcając” ją trzymającą w napięciu dynamiką i zwrotami akcji. Tajemnice, spiski, niewyjaśnione zdarzenia zostawiają sporo miejsca dziecięcej wyobraźni. Ale nie dajcie się zwieść. „Imaginarium” i „Kroniki Archeo” to jednak całkowicie różne serie. Łączy je pisarski talent Agnieszki Stelmaszyk, ale różni tematyka, co jednak wcale nie znaczy, że inna grupa docelowa czytelników. „Kroniki Archeo” to w głównej mierze seria dla dzieci interesujących się historią i archeologią, a jak pokazuje ostatni tytuł z tej serii, również przyrodą Afryki. „Imaginarium” to książka dla młodych konstruktorów, miłośników Lego Technic i Meccano. Wszystkie pozycje są jednak dla amatorów przygody, a to dotyczy i w teorii, i w praktyce wszystkich dzieci. Może się więc zdarzyć, że nową serią zainteresują się również dotychczasowi czytelnicy „Kronik…”, a może również ci, którzy w nich nie zagustowali. W obu przypadkach warto spróbować!

„Złoty szlak. Kroniki Archeo”, Agnieszka Stelmaszyk

Przed nami nowy „odcinek” przygód Ostrowskich i Gardnerów oraz niezniszczalnej ciotki Ofelii. Zgodnie z oczekiwaniami nawiązuje do wcześniejszych pozycji tej serii. Ogniwem łączącym są sami bohaterowie, sposób prowadzenia fabuły i zagadka archeologiczna do rozwiązania. Jest też coś jeszcze. Tym razem Agnieszka Stelmaszyk rozszerza krąg swoich zainteresowań, dostarczając solidnej porcji wiedzy również z dziedziny innej niż historia i archeologia. Co to jest?

„Złoty szlak. Kroniki Archeo”, Agnieszka Stelmaszyk; ilustracje: Paweł Zaręba; wydawnictwo: Zielona Sowa;

Wiedza przyrodnicza. To właśnie o nią bogatsza jest nowa powieść z serii „Kroniki Archeo”. Niespodziewanie autorka wprowadza do swojej powieści nowy wątek. Zagadka archeologiczna co prawda jest, ale nie rozwiązuje jej tradycyjnie piątka dzieci lecz ich rodzice. Zupełnie tak, jak przystało na archeologów. Dotychczas role były odwrócone. To Bartek, Ania, Mary Jane, Jim i Martin wcielają się w odkrywców tajemnicy i to zawsze oni doprowadzają do odnalezienia skarbu, który łączy w sobie wartość materialną z wartością historyczną. Na drodze zawsze stają im przestępcy, którzy skupiają się na tym pierwszym, a młodych bohaterów, wyedukowanych przez rodziców-archeologów, zawsze interesuje ten drugi aspekt. Tym razem to rodzice stają się Indianą Jonesem. A dzieciaki? No cóż. Stają w obronie prawa – administracyjnego i moralnego, aby ratować gatunki zagrożone wyginięciem. Nic już więcej nie zdradzę. Dodam tylko, że w całą aferę wplątują się zupełnie nieświadomie i przez przypadek, co jasno dowodzi, że każdy z nas może stanąć w obronie naszych młodszych braci i każdy z nas może, na miarę swoich możliwości i nie zawsze tak spektakularnych jak w książce, otoczyć je opieką.  To właśnie ten wątek pozwala autorce na wprowadzenie dużej ilości informacji o dzikich zwierzętach afrykańskich, o ich warunkach naturalnych, odżywianiu i zwyczajach. Jest tych informacji znacznie więcej niż historycznych i archeologicznych, co wyróżnia ten tom od wcześniejszych. Nie zmieniła się natomiast jakość – zwarta, przemyślana i dopracowana w szczegółach fabuła; płynny i zachowujący swoistą dynamikę język; piękne, kolorowe ilustracje. Dzięki temu książka już na wstępie woła o uwagę i zainteresowanie, które z każdą stroną stają się coraz bardziej uzasadnione. Zaręczam, że młodzi miłośnicy literatury to „kupią” i dadzą się wciągnąć w świat sawanny i pustyni – już sam w sobie ciekawy i odmienny od naszego, a tym bardziej, gdy traktowany jest jako arena rozgrywających się ekscytujących wydarzeń. Zwrot ku ekologii może trochę zaskakiwać. Dotychczas serię tę utożsamialiśmy z zupełnie inną dziedzinę, ale może po dziesięciu tomach warto czymś zaskoczyć – żeby nie popaść w rutynę i żeby nadać świeżości. Moim zdaniem to dobry pomysł!

„Kroniki Archeo. Oko węża”, Agnieszka Stelmaszyk

Zaczęło się od „Tajemnicy klejnotu Nefertiti”, przygodowej powieści dla starszych dzieci, która oprócz tego, że „wciąga”, to jeszcze przemyca dużą dawkę informacji z historii i archeologii. To tam po raz pierwszy spotykamy się z piątką młodych poszukiwaczy przygód, którzy w związku z wrodzoną ciekawością i splotem dziwnych okoliczności stają się odkrywcami zaginionego skarbu. I niczym Indiana Jones niemal na stałe zajmują się tą profesją w kolejnych tomach „Kronik Archeo”.

„Kroniki Archeo. Oko węża”, Agnieszka Stelmaszyk; ilustracje: Paweł Zaręba; wydawnictwo: Zielona Sowa;

„Oko węża” jest najnowszą powieścią serii. Na scenie opisanych w niej wydarzeń, które elektryzują czytelników, jak zwykle pojawia się Bartek Ostrowski – chłopiec roztropny i odważny, jego uzdolniona plastycznie siostra – Ania i trójka angielskich przyjaciół – rodzeństwo Gardnerów: Mary Jane, Martin i Jim. Wszyscy obdarzeni są błyskotliwą inteligencją i rodzicami archeologami. Dzięki temu dużo podróżują po świecie, są miłośnikami historii i z równym powodzeniem znajdują przygody, jak i przygody znajdują ich. Tym razem wszystko zaczyna się niewinnie – wakacje w bawarskich Alpach, góry, słońce i jeziora. Tę idyllę przerywa niewyjaśnione zaginięcie ciotki Ofelii podczas zwiedzania zamku Neuschwanstein. Dalej jest już tylko coraz ciekawiej. Wystarczy dodać, że w połowie książki akcja przenosi się do Bombaju a potem do dżungli w Indiach. Ale szczegółów nie będę już zdradzać.

„Oko węża”, jak wszystkie pozycje „Kronik Archeo” nie tylko „bawi”, ale i „uczy”. Ale nie robi tego nachalnie. Wszystkie dodatkowe informacje historyczne i kulturowe zamieszczone są na wyraźnie wyróżniających się z tekstu fabularnego aplach. Kto chce, może dowiedzieć się trochę m.in. o Ludwiku II Wittelsbachu, zamku Neuschwanstein czy o Johnie Everetcie Millaisie. Ja się dowiedziałam… Umiem też odróżniać rośliny pieprzu od herbaty, przypomniałam sobie informacje o Gangesie i poznałam zwyczaje słonia indyjskiego i tygrysa bengalskiego. Polecam. To bardzo miła forma uzupełniania wiedzy, zwłaszcza dla dzieci. Pewnie zostanie z niej w głowach więcej niż z podręcznikowej lekcji historii czy geografii. Na wewnętrznych okładkach znajdują się jeszcze mapy, ale pełnią funkcję tylko orientacyjną. Biorąc pod uwagę ilość i jakość informacji zawartych w tekście, myślę, że mogłyby być trochę dokładniejsze.

Reasumując: dużo wiedzy zaklętej w wartki tekst; intryga ciekawa, obfitująca w zwroty akcji i nieprzewidziane wydarzenia, ale na tyle zrozumiała, że bez trudu poradzi z nią sobie dziesięciolatek, a i dwunastolatek nie pogardzi. Do tego znajdziemy w książce dużo kolorowych ilustracji i krótkich podsumowań, a kolejne tomy „Kronik Archeo” przeprowadzają czytelnika przez różne miejsca, różne kultury i różne okresy historyczne. Swojemu dziecku kupiłam całą serię 😉