„Kroniki Archeo. Oko węża”, Agnieszka Stelmaszyk

Zaczęło się od „Tajemnicy klejnotu Nefertiti”, przygodowej powieści dla starszych dzieci, która oprócz tego, że „wciąga”, to jeszcze przemyca dużą dawkę informacji z historii i archeologii. To tam po raz pierwszy spotykamy się z piątką młodych poszukiwaczy przygód, którzy w związku z wrodzoną ciekawością i splotem dziwnych okoliczności stają się odkrywcami zaginionego skarbu. I niczym Indiana Jones niemal na stałe zajmują się tą profesją w kolejnych tomach „Kronik Archeo”.

„Kroniki Archeo. Oko węża”, Agnieszka Stelmaszyk; ilustracje: Paweł Zaręba; wydawnictwo: Zielona Sowa;

„Oko węża” jest najnowszą powieścią serii. Na scenie opisanych w niej wydarzeń, które elektryzują czytelników, jak zwykle pojawia się Bartek Ostrowski – chłopiec roztropny i odważny, jego uzdolniona plastycznie siostra – Ania i trójka angielskich przyjaciół – rodzeństwo Gardnerów: Mary Jane, Martin i Jim. Wszyscy obdarzeni są błyskotliwą inteligencją i rodzicami archeologami. Dzięki temu dużo podróżują po świecie, są miłośnikami historii i z równym powodzeniem znajdują przygody, jak i przygody znajdują ich. Tym razem wszystko zaczyna się niewinnie – wakacje w bawarskich Alpach, góry, słońce i jeziora. Tę idyllę przerywa niewyjaśnione zaginięcie ciotki Ofelii podczas zwiedzania zamku Neuschwanstein. Dalej jest już tylko coraz ciekawiej. Wystarczy dodać, że w połowie książki akcja przenosi się do Bombaju a potem do dżungli w Indiach. Ale szczegółów nie będę już zdradzać.

„Oko węża”, jak wszystkie pozycje „Kronik Archeo” nie tylko „bawi”, ale i „uczy”. Ale nie robi tego nachalnie. Wszystkie dodatkowe informacje historyczne i kulturowe zamieszczone są na wyraźnie wyróżniających się z tekstu fabularnego aplach. Kto chce, może dowiedzieć się trochę m.in. o Ludwiku II Wittelsbachu, zamku Neuschwanstein czy o Johnie Everetcie Millaisie. Ja się dowiedziałam… Umiem też odróżniać rośliny pieprzu od herbaty, przypomniałam sobie informacje o Gangesie i poznałam zwyczaje słonia indyjskiego i tygrysa bengalskiego. Polecam. To bardzo miła forma uzupełniania wiedzy, zwłaszcza dla dzieci. Pewnie zostanie z niej w głowach więcej niż z podręcznikowej lekcji historii czy geografii. Na wewnętrznych okładkach znajdują się jeszcze mapy, ale pełnią funkcję tylko orientacyjną. Biorąc pod uwagę ilość i jakość informacji zawartych w tekście, myślę, że mogłyby być trochę dokładniejsze.

Reasumując: dużo wiedzy zaklętej w wartki tekst; intryga ciekawa, obfitująca w zwroty akcji i nieprzewidziane wydarzenia, ale na tyle zrozumiała, że bez trudu poradzi z nią sobie dziesięciolatek, a i dwunastolatek nie pogardzi. Do tego znajdziemy w książce dużo kolorowych ilustracji i krótkich podsumowań, a kolejne tomy „Kronik Archeo” przeprowadzają czytelnika przez różne miejsca, różne kultury i różne okresy historyczne. Swojemu dziecku kupiłam całą serię 😉