„Czarny staw”, Robert Ziębiński

„Czarny staw” to najprawdziwszy horror – i cóż, że dla młodzieży, skoro i mnie na plecach pojawiła się gęsia skórka. Nie polecam go zatem nastolatkom, które tego gatunku nie lubią, ale miłośnikom – owszem, i to bardzo. Jest czyste, niewcielone zło, które karmi się strachem, także czytelnika i mieszka w tytułowym Czarnym Stawie – tajemniczym zbiorniku wodnym nieopodal miasteczka o tej samej nazwie. To tam dzieje się akcja – gdzieś w Małopolsce, gdzieś, gdzie w karczmie na rozstaju dróg Twardowski przybijał pakt z diabłem.

„Czarny Staw”, Robert Ziębiński; ilustracje: Rafał Szłapa; wydawnictwo: Burda Media Polska;

Bohaterem i jednocześnie narratorem powieści jest Kamil – czternastoletni chłopak, który po rozstaniu rodziców przeprowadza się wraz z matką do babci. W nowym miejscu szybko nawiązuje nowe przyjaźnie i to dzięki nim dowiaduje się o lokalnej tajemnicy. Wkrótce okazuje się, że i jego rodzina jest w nią uwikłana, a klątwa spoczywa również i na nim. Na to, co się dzieje dalej spuszczę zasłonę milczenia, bo tylko w ten sposób zagwarantuję dobrą zabawę młodym poszukiwaczom niecodziennych wrażeń – nawet jeśli tylko w literaturze. Nadmienię jednak jeszcze, że książka naprawdę trzyma w napięciu, a sugestywne opisy nocnej przyrody i sytuacji „nie z tego świata” sprawiają, że ręce zaczynają się pocić. Umiejętność budowania napięcia u autora oceniam wysoko, a swoją odporność na nie dosyć nisko 😉. Nie zmienia to jednak faktu, że podziwiam kunszt rodem z powieści Kinga w wersji na młodzieży i postrzegam pozycję jako łakomy kąsek dla dojrzewających miłośników tego gatunku. Na zakończenie jeszcze tylko dodam, że „Czarny staw” z założenia rozpoczyna całą serię o „diabelskiej” tematyce, tak więc ci, którym książka się spodoba mogą spać spokojnie, albo… nie spać w ogóle…