Bohaterem książki jest jedenastoletni Archer B. Helmsley, z tych Helmsleyów, wnuk Ralfa i Rachel Helmsley – znanym wszem i wobec podróżników. Chłopiec odziedziczył po nich ciekawość świata i pragnienie jego odkrywania, ale te „awanturnicze” skłonności nie podobały się jego rodzicom. Zapobiegali więc im, jak mogli, a Archer robił wszystko, by odzyskać wolność.
Chłopiec całe dnie, z wyjątkiem wizyty w szkole, spędzał w domu. Ale też był to dom niezwykły – pełen trofeów przywiezionych przez Dziadków z różnych regionów świata. W większości były to wypchane zwierzęta, a wśród nich niedźwiedź polarny, żyrafa, antylopa czy borsuk. Wszystkie były niemymi świadkami nudnego życia Archera, chociaż chłopiec, któremu doskwierała samotność nadawał im głos. Nasz mały bohater nie miał bowiem przyjaciół, a Dziadkowie, do których tęsknił, obrośli legendą ale całkowicie mu nieznani, zaginęli na górze lodowej, dryfującej po Oceanie Południowym. Sytuacja zmieniła się, kiedy powziął postanowienie wyruszenia na ich poszukiwania. Zaprzyjaźnił się wtedy z chłopcem z sąsiedztwa – Olivierem Glubem, a wkrótce dołączyła do nich również dziewczynka Adelajda – emigrantka z Francji, która w wypadku z furgonetką albo krokodylem straciła nogę. We trójkę przygotowują ekspedycję ratunkową, a podczas tych przygotowań zawiązuje się między nimi prawdziwa przyjaźń. I według mnie, to jest właśnie ta tytułowa podróż na koniec świata. No, i może jeszcze ta wytrwała walka Archera o swoje marzenia, za każdą cenę – nawet odesłania do szkoły z internatem. Bo przecież każdy powinien mieć możliwość podążania swoją drogą i nawet jeśli jest synem żądnych przygód podróżników, może zostać prawnikiem – tak, jak było to w przypadku ojca Archera, który jako jedyny syn w historii świata rozczarował swoich rodziców wybierając studia prawnicze.
„Podróż na koniec świata” to historia z jednej strony ciepła, z drugiej surrealistycznie przerażająca – wspomniane stado wypchanych zwierząt; kot, który zacementował się żywcem; demoniczna i okrutna nauczycielka – pani Murkley; makabryczny wypadek Adelajdy i jej patologicznie oschła matka… Wszystko to sprawia, że nie polecałabym książki bardziej wrażliwym dzieciom – wymaga dużego dystansu i odporności na snucie ponurych wizji. Nie wszystkie dzieci są w stanie sobie z tym zadaniem poradzić.