W tym roku, mieszkając w Peru od pięciu miesięcy, miałam okazję obserwować tutejsze obchody Świąt Wielkanocnych, a raczej podejście Peruwiańczyków do nich. Chciałabym przy tym zaznaczyć, że moje doświadczenia i spostrzeżenia oparte są na kontaktach z mieszkańcami stolicy Peru, Limy. Mając za sobą kilka podróży po bardzo różnych regionach kraju, myślę, że z dość dużą dozą prawdopodobieństwa można podejrzewać, że zarówno tradycje, jak i ich przestrzeganie wyglądają inaczej na prowincji i poza dużymi miastami. Wiedząc, że Peru to kraj mocno katolicki oraz mając doświadczenie obchodzenia tu ostatnich Świąt Bożego Narodzenia, które są w Peru podobnie ważne jak dla nas w Polsce, zakładałam, że podobnie będzie ze Świętami Wielkanocnymi. Jednak myliłam się. Okazuje się, że Wielkanoc, owszem, jest obchodzona i znajduje swoje odzwierciedlenie w kalendarzu świąt państwowych, ale wagę do uroczystości przywiązuje bardzo niewiele osób. Tak jak w Hiszpanii, w Peru mówiąc o Wielkanocy używa się terminu Semana Santa – Wielki Tydzień. Obchody Wielkanocy w Kościele katolickim w Peru są zbliżone do tych w Kościele polskim. Niedziela poprzedzająca Wielkanoc jest Niedzielą Palmową i na mszach odbywających się tego dnia święci sie palmy wielkanocne. Podobnie jak w Polsce można je kupić na straganach przed kościołami, jednak są one dość inne od tych, które dobrze znamy. W Peru ramos (dosł. bukiety, tu: palmy wielkanocne) wykonuje się z liści palmy woskowej. Jako że nie dekoruje się ich żadnymi innymi materiałami (nie zdobi ich nic kolorowego, nie dodaje się np. kwiatów), na pierwszy rzut oka mogą wydawać się mało atrakcyjne. Jednak po bliższym przyjrzeniu się zachwyca misterność ich wykonania, a przede wszystkim mnogość kształtów, w których występują. W trakcie mszy wielkoczwartkowych, tak jak w Polsce, ma miejsce obmycie stóp, a w Wielki Piątek wieczorem na ulicach wokół kościołów odbywa się droga krzyżowa. W Niedzielę Wielkanocną odbywają się msze upamiętniające zmartwychwstanie Chrystusa, jednak w przeciwieństwie do polskiej tradycji nie muszą one rozpoczynać się bardzo rano, np. o 6. W Peru nie święci się natomiast pokarmów ani nie odwiedza grobów Pańskich w różnych kościołach w Wielką Sobotę. W Limie istnieje za to zwyczaj odwiedzania siedmiu różnych kościołów w historycznym centrum miasta w Wielki Czwartek. To, co przede wszystkim odróżnia Wielkanoc peruwiańską od polskiej to tradycje pozakościelne – a raczej ich istnienie w Polsce, a brak w Peru. U nas śniadanie wielkanocne jest równie ważne co wieczerza wigilijna, dzielenie się jajkiem symboliczne jak łamanie się opłatkiem. Mamy tradycyjne wielkanocne potrawy, których przygotowanie planowane jest z wyprzedzeniem, malujemy pisanki, dekorujemy domy. W Peru takie ani żadne inne zwyczaje wielkanocne nie są kultywowane. Nie ma tradycyjnego spotkania z rodziną, typowych dla Wielkanocy potraw ani dekoracji. W niektórych sklepach można spotkać niewielką sekcję z czekoladowymi jajkami i zającami, ale wydaje się to być bardziej podążaniem za europejsko-amerykańskimi zwyczajami niż lokalnym obyczajem. W Peru dniami wolnymi około Wielkanocy są poprzedzające ją czwartek i piątek. Sprawia to, że dla znakomitej większości osób Wielkanoc to „długi weekend”, który w powszechnej świadomości jest ostatnim weekendem lata (co zawsze mnie dziwi, biorąc pod uwagę, że Wielkanoc to święto ruchome przypadające czasem jeszcze w marcu, czasem pod koniec kwietnia). Najpopularniejszą „tradycją” wielkanocną jest więc kilkudniowy wyjazd za miasto, dla mieszkańców Limy jest to bardzo często wyjazd na jedną z podmiejskich plaż – ostatni w sezonie. Podczas takiego wyjazdu nikt raczej nie myśli o ukrzyżowaniu czy zmartwychwstaniu Chrystusa, jest to czas odpoczynku, zabawy, dla młodszego pokolenia często także imprezowania. Podczas naszego tegorocznego pobytu w nadmorskim kurorcie Paracas w Wielki Piątek i Wielką Sobotę wieczorem w lokalnym klubie grała głośna na całą okolicę muzyka, a kelner w restauracji zachęcał do zamawiania drinków motywując to wykrzyknieniem: „Sigue la Semana Santa!” („W końcu jest Wielkanoc!”). Sklepy działają normalnie, nawet w Niedzielę Wielkanocną – bardzo zdziwiłam się widząc swój osiedlowy supermarket otwarty do 23, tak jak w każdy inny dzień. Nikt, również osoby mocno przestrzegające tradycji katolickiej, nie widzi w takich zachowaniach niczego niestosownego. Poniedziałek po Wielkanocy jest w Peru już normalnym dniem pracy, wspomnienie o lanym poniedziałku jest dla Peruwiańczyków czymś zupełnie abstrakcyjnym. Można więc zauważyć, że w Peru Wielkanoc to święto, które obchodzą w zasadzie tylko osoby mocno religijne. Dla znakomitej większości jest to zaś czas wypoczynku, wyjazdów z rodziną lub znajomymi, a niejednokrotnie również czas dobrej zabawy. Mimo początkowego zaskoczenia kiedy obserwuje się tak inne podejście do tej samej wiary i tradycji, naturalną staje się refleksja nad tym, czy tylko to, co znane i wbudowane w nas jest jedyne i słuszne.
Aleksandra Kołomijska, Lima, 23.04.2019