„Świąteczne życzenie”, Katherine Rundell

Świąteczne życzenie, Katherine Rundell
Świąteczne życzenie, Katherine Rundell

Czy wiecie, że są dzieci, które nie marzą o prezentach pod choinkę, ale o rodzicach, którzy ją dla nich przystroją i spędzą z nimi czas? Czy wiecie, że jednym z tych dzieci może być nasze własne? O tym właśnie smutnym aspekcie świąt Bożego Narodzenia jest książeczka dla przedszkolaków Katherine Rundell pt. „Świąteczne życzenie”.

Jej bohaterem jest Teodor, który w przedświąteczny wieczór sam próbuje ozdobić świąteczne drzewko. Oboje rodzice są w pracy, ulubiona opiekunka postanowiła spędzić wigilijny wieczór w domu a ta, która przyszła w jej zastępstwie, usnęła nad swoim smartfonem. Na szczęście akcja rozgrywa się w kulturze anglosaskiej, gdzie Wigilia nie jest jeszcze świętem i nie przypisuje się jej wielkiej wagi, ale prawda jest taka, że mały chłopiec oczekuje na święta samotnie, marząc o towarzystwie rodziców lub przyjaciół. „Rodzice nie mieli czasu, żeby kupić nowe bombki. Nie mieli czasu, żeby kupić indyka. Oboje byli w pracy. Pod choinką nie było żadnych zabawek, leżała tylko koperta z bonami prezentowymi”. W pewnym momencie Teo zobaczył spadającą gwiazdę, która mrugała na czerwono i zielono. Pomyślał więc życzenie: „nie chcę być samotny”. Wtedy na pomoc przyszły mu cztery stare i podniszczone ozdoby świąteczne – konik na biegunach, rudzik, ołowiany żołnierzyk i anielica, które ożyły, aby towarzyszyć chłopcu. Miały jednak też swoje marzenia, które bez wahania Teodor pomógł im spełnić. Konik chciał pogalopować, chłopiec odkręcił mu zatem bieguny; rudzik chciał nauczyć się śpiewać – zaprowadził go więc do znanej mu nauczycielki pianina; anielica pragnęła odnowić swoje skrzydła – pozbierał więc ptasie pióra i przykleił je gumą do żucia; ołowiany żołnierzyk poszukiwał miłości swojego życia – znalazł mu lalkę-księżniczkę. W zamian za to konik spełnił życzenie chłopca. Pogalopował przed oknami biur mamy i taty i wskrzesił w nich potrzebę powrotu do domu. Rozpoznali w nim bowiem ozdobę choinkową, którą kupili na swoje pierwsze wspólne święta. Obdarzyła ich radością, zanim jeszcze zostali porwani przez wir codziennych obowiązków. Postanowili wrócić do tamtego dnia, bezwiednie spełniając świąteczne życzenie swojego syna, chociaż spadająca gwiazda okazała się zwykłym samolotem. „Ale nawet samoloty mogą zdziałać cuda, jeśli są święta Bożego Narodzenia, a ty masz w życiu odrobinę szczęścia i miłości.”

A więc: fabuła krótka i nieskomplikowana, dostosowana do wieku czytelników -przedszkolaków i uczniów pierwszych klas szkoły. Ilustracje kolorowe, utrzymane w tonacji świątecznej. Przesłanie też bardzo czytelne: dzieci przede wszystkim potrzebują uwagi i czasu, a dopiero potem atrakcyjnych zabawek. Od prezentów pod choinkę ważniejsza jest troska i uśmiech. A my, często zabiegani, przytłoczeni zawodowymi obowiązkami, które szczególnie dają się we znaki z końcem roku kalendarzowego, w szponach przedświątecznej gorączki skupiamy się na sprzątaniu mieszkania, myciu okien, praniu firanek, świątecznych ozdobach i potrawach. Zmęczeni, zaganiani, umęczeni wzmożonym ruchem i ulicznymi korkami oraz walką o miejsce w kolejce do sklepowej kasy nie mamy już siły i ochoty na entuzjazm, nawet udawany, i dobre słowo do dziecka, które łaknie w tym świątecznym okresie bliskości. Ta krótka książeczka pomoże nam zatrzymać się na chwilę i otrzeźwieć, wyrwać się z amoku walki o „idealne” święta i zastanowić się nad tym, co naprawdę jest ważne. A potem wcielić to w życie i nie przejmować się obrusem zaplamionym wigilijnym barszczem, zszarganą przez kota choinką, świerkowymi igłami wbitymi w dywan i woskiem świecy oblepiającym komodę. Zamiast tego podarujmy swoim bliskim na święta wyrozumiały uśmiech, ignorancję wobec splątanych i nie zawsze działających lampek choinkowych, bezkresną cierpliwość w stosunku do pobudzonych i rozbrykanych dzieci oraz fałszywie wyśpiewane nuty kolęd. Istotą tych świąt jest przecież radość z narodzin Dzieciątka, która wszystkich łączy i mobilizuje do bycia lepszym. Przypomnijmy więc sobie i tę radość,  kiedy nasze pociechy przychodziły na świat, i te chwile, które choć dalekie od ideału i perfekcji, były przesycone ciepłem i miłością. Znów podarujmy je sobie nawzajem. A zwłaszcza własnym dzieciom… Czego i sobie, i swoim Czytelnikom wraz z nadchodzącymi Świętami życzę!