„Minerva Clark na tropie”, Karen Karbo

Dziś prawdziwy kryminał. Jest morderca – nieletni, motyw – pokrętne interesy uczniów szkoły średniej i narzędzie zbrodni – but na wysokim koturnie. Nie dla czytelników o „słabych nerwach”. Ale za to dla czytelników, którzy wszedłszy w wiek dojrzewania stracili pewność siebie i nabawili się kompleksów, głównie związanych ze swoim wyglądem.

„Minerva Clark na tropie”, Karen Karbo; wydawnictwo: W.A.B.; ilustracje: Olga Reszelska;

Akcja powieści rozgrywa się w Portland. Główną bohaterką, jak sam tytuł sugeruje, jest Minerva Clark – uczennica siódmej klasy szkoły podstawowej. Zostawiona sama sobie – i przez matkę, i przez ojca – i wychowywana przez trzech starszych braci (niewiele starszych zresztą) zmaga się ze swoimi „dziewczyńskimi” problemami zagubionej nastolatki. Wszystko odmienia się, kiedy na skutek eksperymentów zostaje nieznacznie porażona prądem. Z niewyjaśnionych przyczyn staje się pewną siebie, pozbawioną wewnętrznych ograniczeń nastoletnią dziewczyną, która nie przejmuje się byle czym, jest asertywna i potrafi dążyć do celu – własnego tym razem. Wespół ze swoim ulubieńcem – fretką Jupiterem i przy nieznacznej pomocy przyjaciela wikła się w detektywistyczną zagadkę i próbuje odkryć co łączy morderstwo młodego sprzedawcy z księgarni z  jej ulubioną kuzynką, która z nieznanych powodów nagle zaczyna „być przy kasie”. Smaczku dodaje fakt, że kuzynka owa uważana jest przez Minervę za niedościgłą doskonałość, ale z biegiem wypadków wcielająca się w rolę detektywa dziewczynka dostrzega, że ta posągowa postać na własne życzenia pokryła się rysami. Zakończenie nie jest jednak tak oczywiste, jak moglibyśmy przypuszczać, co sprawia, że książkę tę naprawdę można zaliczyć do dobrej z gatunku powieści kryminalnej dla młodszej młodzieży. Jej prawdziwa wartość nie leży jednak w wartkiej i ciekawej fabule, ale w psychologicznym przesłaniu dla borykających się ze swoimi lękami i wycofaniem zahukanych przez rówieśników nastolatków. Dziwne i nietypowe zachowanie Minervy, która dzięki swojej wewnętrznej sile wyzwala się spod dominacji napastliwych koleżanek prowokuje do przemyśleń nad swoim „byciem w grupie” na krok przed dorosłością i odnalezienia w niej swojego miejsca. I to miejsca, w którym wreszcie każdy poczuje się  dobrze i którego granice wyznacza pewność siebie. Ta sama, która – jak wiemy – w jakiś niewytłumaczalny sposób znika na pewien czas, gdy przechodzimy ze świata dzieci do świata ludzi dojrzałych. Dobrze, gdy potem wraca…