„Niesamowite przygody wynalazców”, Sophie Blitman

Z tematyki artystycznej przechodzimy do nauki; od baletmistrzów i muzyków – do inżynierów. Wyruszamy w podróż po historii wynalazczości. Poznajemy w krótkich anegdotkach najbardziej znanych wynalazców i ich cuda techniki. Mnie najbardziej podobała się o Archimedesie i Edisonie, i braciach Montgolfier, i jeszcze o Aleksandrze Bellu, i… A z resztą! Wszystkie mi się podobały.

„Niesamowite przygody wynalazców”, Sophie Blitman; ilustracje: Arnaud Clermont; wydawnictwo: Wydawnictwo RM;

Każda z nich, choć krótka to doskonale przybliża istotę wynalazku, jego wpływ na rozwój ludzkiej myśli technicznej oraz postać jego autora. Dynamiczna, sfabularyzowana, urozmaicona dialogami przesącza do młodych umysłów sporą dawkę wiedzy. Dzięki mało sformalizowanej postaci wiedza ta na długo, a może nawet na zawsze, pozostanie w pamięci. Niedawno zastanawiałam się, dlaczego podręczniki szkolne nie korzystają z takich lekkich form jak edukacyjna literatura dziecięca. Dzięki nim dzieci i młodzież dużo łatwiej przyswajają podane w nich wiadomości, które nie nużą, nie męczą i nie wywierają presji. I przyznam, że nie wiem. Może dlatego, że trudniej; że wymagałoby to współpracy przedstawicieli wielu profesji; że nie byłoby wystarczająco „szkolnie”. Bo już tak się jakoś utarło, że „szkolnie” to znaczy nudno, że z przymusu, bo przecież „obowiązek szkolny”, a obowiązek to obowiązek. Po prostu trzeba. I musi boleć. A przy okazji – ukłony dla wszystkich nauczycieli, którzy wyłamują się z tego schematu… I może ta pozycja, o której dzisiaj piszę jest właśnie dla nich, może podsunie im jakiś pomysł na kolejną lekcję lub cały cykl.

Każda historyjka poprzedzona jest krótką informacją, która umiejscawia wydarzenie w czasie i kulturze oraz przybliża sylwetkę wynalazcy. Są również daty urodzenia i śmierci, główne miejsce zamieszkania, narodowość, słynne zdanie i dziedzina badań. Jest również ciekawostka i ilustracja samego naukowca. Nie żadne zdjęcie czy portret, ale po prostu ilustracja sytuacyjna -taka, których wiele w książkach dla dzieci. Podobizna wynalazcy nie jest może wierna, ale Arnaud Clermont wydobył w niej charakterystyczne cechy wyglądu głównych bohaterów na tyle trafnie, że bez trudu czytelnicy wychwycą podobieństwo z grafiką encyklopedyczną. Ilustracji jest wiele, towarzyszą nawet tekstom anegdotek. Są kolorowe, zabawne a czasami nawet poglądowe i edukacyjne. Dzięki niej nawet istota maszyny parowej może być zrozumiała. A przecież wszyscy wiemy, że z fizyką nie ma żartów 😉

Na zakończenie uzupełnię jeszcze, że wspomniane opowiastki poprzedzone są krótkim wstępem, wyjaśniającym problemy wynalazców, przedziwne drogi wiodące do realizacji pomysłów oraz wyjaśnienie, dlaczego przez większość stuleci dominowali w tym zakresie mężczyźni. Na szczęście współcześnie się to zmieniło. Każdy może zostać wynalazcą, jeśli tylko zgromadzi wystarczającą wiedzę i uruchomi swoją wyobraźnię. A nic tak wyobraźni nie rozwija jak dobra książka. Podsuwajcie je dzieciom – one też będą kiedyś zmieniać świat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *